Zostałem zaproszony przez właścicieli jachtu na jego dziewiczy rejs. Z Conwy marina pod Liverpoolem na Canvey Island w delcie Tamizy pod Londynem. Czekało na nas ponad 600 mil żeglugi i ponad tydzień na wodzie z założeniem, że nie będziemy za często zawijać do portu.
Czekający mnie rejs był dla mnie niesamowitym przeżyciem – w końcu nieczęsto wypływa się na morze jachtem, który znalazło się wśród tysiąca innych ogłoszeń i zasugerowało znajomym jako ten „wybrany”. Oni nie dość, że zainteresowali się jednostką, to bez zbędnej zwłoki pojechali obejrzeć, kupili i za pół roku zamierzają popłynąć nią w rejs dookoła świata.
A ja w tym uczestniczę! :)