Odcinek XLV Boska moc

Różnie mu na imię… zależy z której strony nań patrzą. W Irpow nazywają go Yasur. Od pokoleń przychodzili do niego po radę. Poznaliśmy wodza, który z nim rozmawia. Głos Yasur pochodzi z głebi, a gdy ryknął drżała mi dusza. Widok jego gorącej krwi przypomina o wieczności. Ma moc tworzenia i niszczenia – boską moc.

W jego cieniu codzienność ma różne barwy dla obojga płci, a ci co przybyli tu przed nami w lepszej czy gorszej wierze pogrzebali przez milenia tradycyjny jej porządek.

Odcinek XXXI Zoo bez krat – Isla Isabela, Galapagos

Pierwszy z odosobnionych archipelagów Pacyfiku… Historia, ludzie, a przede wszystkim niepowtarzalne obcowanie z endemicznymi gatunkami zarejestrowane podczas miesięcznego pobytu w Puerto Villamil na Isla Isabela, Galapagos.

Z północy na południe – powrót na St Lucia

Pięć tygodni w jednym miejscu… aż trudno w to uwierzyć. To był, jak dotąd, najdłuższy nasz postój. Grand Case na St Martin wciągnęło nas bez mała – żywe reggae, full moon party z ogniskiem na plaży, sympatyczni mieszkańcy, zniewalający widok z okna, darmowe wifi. To miejsce świetnie nadawało się do wykonania niezbędnych na tym etapie prac konserwatorskich na jachcie i wirtualnych na blogu.

sunset cor

Nadszedł jednak czas by ruszać dalej. Tym razem w planie mieliśmy powrót na St Lucia, gdzie umówieni byliśmy z naszymi najbliższymi – Natalią i Kubą.

Rejs na St Lucia nie należał do najłatwiejszych. Płynęliśmy bardzo ostro na wiatr przez co wszystkie luki mieliśmy pozamykane, ponieważ fale nieustannie przelewały się przez pokład. Gorączka pod pokładem, 33 stopnie celcjusza i stojące powietrze, były nie do wytrzymania. Kiedy dotarliśmy w cień Dominiki, wiatr zgasł zupełnie co skłoniło nas do opuszczenia drabinki znajdującej się na rufie i zanurzenia naszych „ugotowanych” ciał w chłodnym morzu. Co to była za ulga! Pozwoliło nam to już bez większej męki dopłynąć do Martyniki, gdzie planowaliśmy zrobić kilkudniowy postój, aby spotkać się ze znajomymi, złapać oddech po trzydniowej przeprawie i przygotować się na przyjęcie rodziny.

No i nadszedł długo wyczekiwany przez nas moment – odebraliśmy Natalię i Kubę z lotniska. Wypoczynek zaplanowali na dwa tygodnie, tak więc czasu mieliśmy wystarczająco dużo, aby pokazać im piękno i różnorodność Karaibów.

Kierowca busa Rosie, który pomagał nam w transporcie z lotniska, zaproponował, że jeśli tylko mamy ochotę, może pokazać nam najciekawsze atrakcje w okolicy – za 30USD od osoby, będzie naszym prywatnym szoferem i przewodnikiem przez cały dzień. Oferta brzmiała atrakcyjnie i zachęcająco, więc szybko daliśmy się namówić.

Rosie odebrał nas spod keji miejskiej w Soufriere, przy której kotwiczyliśmy. W pierwszej kolejności zabrał nas do naturalnego źródełka tuż u podnóża wulkanu, gdzie mieliśmy zażywać kąpieli błotnych. Bez chwili zawahania wyskoczyliśmy z ciuchów i zanurzyliśmy nasze ciała w bardzo ciepłej, błotnistej wodzie.

kapiel blotna

Tuż przy basenie stało wiadro z gęstą papką wulkanicznego pyłu, którą wcieraliśmy w skórę. Po tym zabiegu nasze ciała nabrały niebywale aksamitnej gładkości.

St Lucia

Zrelaksowani i podekscytowani kolejnymi atrakcjami ruszyliśmy dalej. Następny na liście był wodospad Superman’a. Na miejsce dotarliśmy chwilę przed sporą grupą amerykańskich turystów. Wszyscy ustawili się gęsiego i w parach podchodzili pod wodospad do zdjęcia. Trochę zabawnie to wyglądało. Mało było w tym radości i zabawy, bardziej przypominało masową produkcję zdjęć do oprawy w ramkę. W końcu przyszła pora na nas – nie mogliśmy powstrzymać szaleństwa na wodzy. Nic tak dokładnie nie masuje ciała jak woda spadająca z piętnastu metrów… chyba, że woda spadająca z większej wysokości :)

blog superman falls28blog superman falls1Opuszczając wodospad Superman’a przypadkiem zauważyliśmy, po drugiej stronie drogi, potok z malutkim wodospadem. Miejsce jest totalnie dzikie, otoczone pięknym krajobrazem a temperatura wody ani przez moment nie zniechęcała do zabawy. Wodospad okazał się być rewelacyjną alternatywą do skomercializowanego Superman’a.

blog stream130

blog stream16

blog stream117blog stream1

Nadszedł czas ruszyć dalej. Tym razem do The New Jerusalem, czyli do naturalnych, źródlanych basenów z różną temperaturą wody – chłodną, ciepłą i bardzo ciepłą. Od parkingu dzieliła nas tylko pięciominutowa wędrówka przez dżunglę. Nasz kierowca/ przewodnik, człowiek dżungli, wzbogacił nasz spacer pokazem zręczności władania maczetą. Zboczył ze ścieżki w poszukiwaniu kokosów – z wielką wprawą wbijał maczetę w kokos, unosił w powietrze i potrząsał przy uchu, by sprawdzić czy ma mleczko w środku. Cztery pełne kokosy znalazł w mgnieniu oka i kilkoma sprawnymi ruchami maczety je otworzył. Wyglądało to bardzo spektakularnie, a wszyscy wiedzieliśmy jak dużym wyzwaniem dla amatora jest ściągnięcie zewnętrznej, włóknistej, na pozór miękkiej powłoki orzecha.

blog termy4

blog termy1

Mieliśmy sporo szczęścia w The New Jerusalem, ponieważ byliśmy jedynymi turystami, którzy tam w tym czasie byli. Wszystkie trzy baseny mieliśmy wyłącznie do naszej dyspozycji. Delektując się pysznym kokosem i białym kakao, które również nasz przewodnik wyszukał w gęstej dżungli, upajaliśmy nasze zmysły rajską chwilą.

blog termy84

blog termy77

blog termy96blog termy56

Białe kakao ma delikatny jak jedwab miąższ, jest słodko-kwaśne i soczyste. Do tego wyglada urokliwie. Jego żołto-pomarańczowa skórka, śnieżnobiały miąższ i ciemne, duże pestki współgrają ze sobą niebywale apetycznie.

blog termy12

Po tylu wodnych atrakcjach dopadł nas potężny głód. Kierowca zabrał nas do sprawdzonej i często odwiedzanej przez lokalnych restauracji na tradycyjne, kreolskie jedzenie. Wszystko smakowało wybornie. Zamówiliśmy steka wołowego, kurczaka w curry i krewetki. Potrawy przyrządzone były finezyjnie, świetnie doprawione i wzbogacone o pyszne dodatki w postaci platy, ryżu i surówki.

lunch resized

Rosie okazał sie być super człowiekiem do interesów – spełniał wszystkie nasze, nawet nietypowe czasem, życzenia. Potrafi dbać o swoich klientów i nie oczekuje wygórowanej zapłaty za swoje usługi. Przy większej ilości osób chętnie negocjuje cenę. Jeśli będziecie kiedykolwiek w Soufriere, gorąco polecamy jego usługi:

Rosemond’s Taxi Service, Soufriere, St Lucia – tel: +1758 486 9918

Stojąc na kotwicowisku w Soufriere, każdego dnia odwiedzali nas lokalni na swoich drewnianych, kolorowych łódeczkach sprzedając nam bardzo dojrzałe owoce – mango, papaje, pomarańcze, kalamondin, awokado, banany, ananasy, guavy, przepyszny water apple i soursoup. Natalia z Kubą nie przepuścili żadnej okazji i z wielkim podekscytowaniem kupowali co rusz to nowe owoce, wypełniając siatki Indry niespotykaną dotąd ilością różnorodnych kolorów i kształtów. Wszystko smakowało wyjątkowo pysznie. Już po samym zapachu wirującym w powietrzu czuć było, że owoc dojrzewał w naturalnym słońcu. Soczyste i słodziutkie mango dodane do muesli wybornie wzbogacały nasze śniadania.

Tuż przed opuszczeniem St Lucia, zakotwiczyliśmy na dzień w malowniczej zatoczce Anse l’Ivrogne i w cieniu dużego Pitona eksplorowaliśmy rafę. Miło było znów wskoczyć do wody…

blog  snorki8

blog snorki2

blog snorki12

blog snorki5

Tym razem przyjrzeliśmy się bliżej stworzeniu, które spotkaliśmy już kilka razy wcześniej i przez ignorancję określaliśmy morskim patyczakiem. Dłuższa inspekcja pozwoliła dostrzec drobne szczypce na końcach dwóch przednich odnóży – a więc to jednak jest krab (Stenorhynchus seticornis)!  Poniżej jeden na lewo i drugi na prawo od mureny.

Murena i yellowline arrow crab

DCIM100GOPRO

I znów łącząc przyjemne z pożytecznym upolowalaśmy kilka skrzydlic, które podaliśmy naszym gościom w postaci tatara – byli wniebowzięci!

blog snorki28

Tak jak mamy w zwyczaju, chwilę po zapadnięciu zmroku podnieśliśmy kotwicę i ruszyliśmy w ośmiogodzinny rejs w kierunku Chateaubelair Bay na St Vincent…

Wulkaniczne spa – Dominika

IMG_9850 Piękna, nieokiełznana, kolorowa… wyspa wulkanów, wodospadów, owoców, tęczy, kolibrów, gorących źródełek, siarki, bujnej tropikalnej roślinności i przyjaznych mieszkańców. Jak dotąd, najpiękniejsza z odwiedzonych przez nas wysp karaibskich.

Dominika została odkryta przez Krzysztofa Kolumba w niedzielę 3 listopada 1493 roku. Stąd też zawdzięcza swoją nazwę (łac. Dominica ‚niedziela’). Źródła podają, że Dominika jest jedyną karaibską wyspą, którą Kolumb dziś by poznał, gdyby tu ponownie zawitał. Dzięki długiemu opieraniu się przed kolonizacją, zachowała sporo dziewiczych miejsc.

Zakotwiczyliśmy w Loubiere. Loubiere jest klimatyczną wioską tuż przy samym Roseau stolicy Dominiki.

IMG_0187

IMG_0005Z Roseau mieliśmy łatwy dostęp do wszystkich atrakcji, które są bogactwem Parku Narodowego Morne Trois Pitons.   IMG_9914

Wrzące jezioro wrzace jezioro dominika Należy do jednej z największych atrakcji Parku Narodowego Morne Trois Pitons. Jest drugim co do wielkości wrzącym jeziorem na świecie. Mierzy 63 metry długości i ma 59 metrów głębokości a napełniają go spływające po stokach strumienie i obfite opady deszczu. Temperatura jeziora waha się od 82 do 92 stopni Celsjusza. Wysoka temperatura wody wynika z położenia jeziora. Pod jego powierzchnią znajduje się fumarola, przez którą wydostają się gazy nieustannie podgrzewające wody zbiornika.

IMG_9928

Już od połowy trasy kłęby pary unoszące się w powietrzu zdradzały lokalizację jeziora. Droga okazała się być dość długa i wyczerpująca. Postanowiliśmy wiec zrobić krótki postój i zanurzyć nasze zmęczone ciała w pobliskim gorącym źródełku. Woda miała około 40 stopni Celsjusza.

goracy potok dominika Dolina spustoszenia 

Ukrywa w swoim wnętrzu gorące źródła siarczanowe, niewielkie błotne wulkany, gejzery i mnóstwo pomarańczowego błota. Nad ziemią unoszą się obłoki pary a w powietrzu dominuje intensywny zapach siarki. Cały obraz tworzy dość nieziemski klimat.

IMG_9932 IMG_9936

Zobacz wideo z przelotu na Dominikę i wyprawy do wrzącego jeziora:

Middleham Falls

Dominika, dzięki częstym opadom, obfituje w piękne wodospady. Jednym z nich jest 60 metrowy Middleham.

IMG_9959 Szlak prowadził przez zachwycającą swym urokiem dżunglę, miejscami wyglądającą bardzo baśniowo.IMG_9939 Morne Diablotin IMG_0019 Majestatyczna góra, najwyższy szczyt Dominiki – 1,447 metrów n.p.m. Połowa trasy dla mięczaków, drugie pół ekstremalne – tak jak lubimy. Musieliśmy przedzierać się przez dżunglę, żeby dotrzeć na sam szczyt. Wspinaliśmy się po konarach drzew i po śliskich skałach.Do tego w obfitym deszczu. Mieliśmy nie lada frajdę, niesamowitą przygodę i błoto po same kolana. Na szczycie zastał nas deszcz i gęsta mgła, a miały być widoki zapierające dech w piersiach. Cała trasa (wejście i zejście) zajęła nam siedem godzin.

IMG_0018

Trafalgar Falls

Dwa piękne, bliźniacze wodospady. Mama 23 metry i tata 38 metrów wysokości.IMG_0060 U stóp kaskady mamy można pływać do woli. To było wyjątkowe przeżycie. trafalgar  falls mama Gorące źródełka 

Po intensywnym wysiłku w górach, relaksowaliśmy nasze ciała w gorących źródełkach. Często w towarzystwie przemiłej pary, Jagódki i Waldka, którą poznaliśmy na szlaku turystycznym wiodącym nad wrzące jezioro. dominka gorace zrodla

Wideo o wyprawach pod wodospady:

Szampańska rafa

Szampańska rafa mieści się na północnym krańcu zatoki Sufriere. Dzięki aktywności wulkanów, wydostające się z ziemi gazy sprawiają, że rafa wygląda jakby była zanurzona w szampanie. Cudowne wrażenie, szczególnie kiedy nurkuje się z maską i rurką. IMG_0307 IMG_0302

Dominika obfituje w dziko rosnące palmy kokosowe oraz opuszczone sady owocowe. Żadne kupione owoce nie smakują tak dobrze jak zebrane spady lub dojrzałe zerwane prosto z drzewa.

owoce dominika res